Zazwyczaj, gdy zaczynam tworzyć nowy post nie wiem o czym on będzie :)
Oczywiście zdarzają się stylizacje, miejsca lub aktualne wydarzenia, które skłaniają mnie do bardzo konkretnych przemyśleń, którymi staram się z Wami podzielić w najbardziej przystępny sposób, jak potrafię...
Najczęściej jednak, gdy siadam do komputera to zwyczajnie nie wiem co się wydarzy i w którym kierunku odpłynie mój umysł...
A mam takie drobne uzgodnienie - sama ze sobą, że będę tu pisać to, co mi ślina na język przyniesie :)
Już kilka razy wspominałam Wam, że biorąc się za tworzenie bloga byłam bardziej podatna na podpowiedzi otaczających mnie osób. Nie do końca miałam koncepcję jak to wszystko ma wyglądać, a zamysł "z grubsza", który w przedbiegach zdawał się być wystarczający szybko okazał się niedostateczny...
A więc starałam się robić to, co inni uważali za właściwe, nie do końca czując satysfakcję, a nawet wchodząc nierzadko w grząską frustrację...
Zrobić bloga co to takiego, można by pomyśleć...
Owszem, w dzisiejszych czasach i dostępności wszystkiego wydaje się, że wystarczy chcieć. W praniu jednak dopiero wychodzi jak wiele starań trzeba, aby całość miała ręce i nogi...
Przyznam szczerze, że u mnie nie wszystko ma jeszcze ręce i nogi, ale od wielu miesięcy staje się coraz bardziej MOJE i takie jak ja...
Nie zależy mi na perfekcji - stosunkowo niedawno doznałam olśnienia w tym temacie ;)
Jestem absolutnie zmęczona perfekcją, której podprogowo oczekuje się aktualnie od wszystkich na każdym niemalże kroku...
Zapewne zajmie mi jeszcze spoooro czasu, aby zaakceptować pewne kwestie i przyzwyczaić się do siebie...
TAK. Przyzwyczaić się do siebie :)
Pamiętam swoje pierwsze zdjęcia na bloga...
Odpicowana, ubrana super (tak mi się wtedy wydawało ;) pozowałam z pełnym zaangażowaniem! :d
Efekty tamtej sesji również pamiętam do dziś :) Były opłakane, patrząc z perspektywy czasu...
Na "wtedy" były to najlepsze zdjęcia jakie byłam w stanie zrobić, nie wiedziałam jednak bardzo wiele o sobie, nie miałam żadnej świadomości własnego ciała ani też WYOBRAŻENIA o tym jak w rzeczywistości wyglądam!!! ;)
Pojedynek: rzeczywistość vs wyobrażenia o sobie - przegrałam z kredensem! ;)
Biłam się z myślami, które czasem jeszcze wracają: czy ktoś taki jak ja w ogóle powinien się gdziekolwiek pokazywać?!! Taki nieidealny, niechudy, bez idealnej cery, ani też urody powszechnie uważanej za piękną...
Tutaj kłania się wieczne porównywanie z innymi :( Za czasów mojego dzieciństwa to był chleb powszedni... Nikt się nie zastanawiał czy dla kogoś to przykre czy też nie... A ja niestety jestem jednostką wysoce wrażliwą - wrażliwcy łączę się z Wami w walce o siebie! Wiem, jak cholernie jest to trudne!!!
Ciekawe jak wielu osobom takie wychowanie ukradło sporą część życia, aby pozbierać się do przysłowiowej "kupy" i zrozumieć, że się nią jednak nie jest? :)
Wracając do początku mojej myśli, lub jej środka... Zawsze nachodzi mnie mnóstwo przemyśleń, że aż sama się w nich gubię :)
Wgrywając dziś zdjęcia z tą optymistyczną stylizacją zobaczyłam parę rzeczy, które w myślach najchętniej bym wyretuszowała...
Z drugiej strony... Tak mniej więcej wyglądam więc czy usunięcie tych "mankamentów" uczyni mnie kimś lepszym, ważniejszym, fajniejszym...?
Czy po ich usunięciu już będę lepsza albo chociaż dostatecznie dobra, tak jak wszystkie lepsze ode mnie na każdym kroku dzieci innych sąsiadów w promieniu 100km w czasie mojego dzieciństwa? :))))
Tak wiele przeszkód potrafi znaleźć się na drodze do zaakceptowania siebie... Do tego stopnia, że w pewnym momencie człowiek musi się po prostu do siebie... PRZYZWYCZAIĆ...
Oczywiście używamy retuszu w zdjęciach, ale z każdą sesją staram się iść o krok do przodu...
i kto wie, może kiedyś przyzwyczaję się na tyle do siebie, aby opublikować zdjęcia z sesji 100% bez jakiejkolwiek chociażby najdrobniejszej ingerencji?
A Wy jesteście do siebie przyzwyczajeni? A może dopiero oswajacie się ze sobą?
A może - czego zazdroszczę - nigdy nie musieliście się do siebie przyzwyczajać? :)
Po tym długim wstępie - mam nadzieję, że nie zasnęliście i macie siłę aby zerknąć na dzisiejszą stylizację :) Dziś mamy jedno z moich ulubionych połączeń kolorystycznych, opcja miejska, sportowa i chyba bardzo... OPTYMISTYCZNA? :) Jak czujecie takie połączenie?
Płaszcz od Talia Fashion totalnie zrobił tutaj robotę - ten kolor, fason i materiał, którego subtelności niestety nie możecie poczuć dotykiem... Jakbym miała go opisać to użyłabym słowa DELIKATNY... Jednocześnie bardzo ciepły i zapewniający komfort noszenia, nie krępujący ruchów - tutaj kłania się niesłuchanie profesjonalny warsztat pracy. Mówiłam, że staram się uciekać od perfekcjonizmu w życiu, ale w ubraniach i dodatkach baaardzo go cenię! Przepięknie skrojony płaszcz, robi wrażenie.
W roli dodatku do tej uśmiechniętej stylizacji skórzany plecak od VOOC - dzięki frędzlom jest trochę zadziorny, ale też w tej stylizacji daje takie... przymrużenie oka :)
Oto ja. Nieidealna, ale za to zdrowo świrnięta! :)
www.talia-fashion.pl
www.instagram.com/ourlovetolive
Piękne zdjęcia i kadry. Podoba mi się też płaszczyk i jego kolor.
OdpowiedzUsuńTa bluza jest genialna. Wszystko pięknie się komponuje. Bardzo ulicznie. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńTen płaszcz jest cudny!
OdpowiedzUsuńBoski kolor płaszcza! Wygląda naprawdę ślicznie. Brakuje mi takiego w szafie, ale zmienię to!
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia i stylizacje.
OdpowiedzUsuńMoja pasją jest fotografia i tu znalazłam dużo fajnych ujęć które mogę wykorzystać.
Super zdjęcia i stylizacje.
OdpowiedzUsuńMoja pasją jest fotografia i tu znalazłam dużo fajnych ujęć które mogę wykorzystać